Ostatnia podróż pociągiem w Indiach. Pojutrze już tylko ośnieżona Ojczyzna, gdzie mama, tata, przyjaciele, gdzie chleb z masłem i serem, gdzie zziębnięci i smutni ludzie, którzy wstydliwie otwierają usta do śmiechu, a chętnie podnoszą głosy do krzyku, do kłótni, do rozmów o niczym... Tak widzę to jadąc w nocnym pociągu, moim ostatnim pociągu w Indiach na trasie Gokarna- Bombaj. Chciałabym nie mieć racji, lecz cóż innego mogę sobie myśleć ja- Polka w Indiach, mając w pamięci szarość własnego kraju. Tu czuję się pokolorowana w paski niebiesko- fioletowo- różowe. Patrzę na moich towarzyszy podróży i również widzę kolorowe, żółte, zielone, pomarańczowe, czerwone pasy, widzę uśmiechy na ich opalonych twarzach.
- Jesteście wspaniali, uwielbiam Was- myślę o nich, kiedy zapalają papierosa, opowiadając o tym, co wspaniałego właśnie udało im się przeżyć. Uwielbiam ich za to przeżywanie małych rzeczy, za ich dostrzeganie.
Alicja- jest piękna, myślę sobie, kiedy patrzę na nią jak śpi sobie na nowo zakupionym bębnie w pociągu do Bombaju. Dziś stwierdziła, że zwariowała w Indiach. Właśnie uśmiechnęła się do mnie otwierając na chwilę oczy. Ja też odpowiedziałam jej uśmiechem. Delikatna ale jednocześnie silna i twarda.
Jacek- na jego kolanach spoczywa książka. Mam wrażenie, że jest tam od zawsze. Gdybym potrafiła go namalować to dorysowałabym mu właśnie książkę. Pogromca naganiaczy i tuktukarzy! :) Może spotkam go kiedyś czytającego książkę na ławce w parku w Manali lub McLeod Ganji? Rozsądek dorosłego mężczyzny, połączony ze spontanicznością małego chłopca, oto Jacek.
Kasia- potrafi dostrzec piękno w najmniejszym elemencie, w najmniejszym detalu, który dla wielu zwykłych ludzi nie odgrywa większej roli. Kiedy opowiada jakąś historię jej oczy błyszczą, a ona cała staje się uosobieniem zachwytu. Otwarła mi oczy na wiele zagadek świata. Przypomina mi buddyjską boginię Zieloną Tarę, będącą uosobieniem współczucia. Kochająca i współczująca.
Paweł- strasznie ważny dla mnie człowiek, bo tak naprawdę to dzięki niemu To wszystko. To dzięki niemu siedzę teraz w pociągu, na trasie Gokarna- Bombaj i piszę o nim parę słów. Uwielbiam śmiać się głośno z jego dowcipów, głaskać go z czułością po łysince. Mam wielkie szczęście, że go znam, bo o takich ludzi naprawdę trudno. Ciepły, czuły idealista.
Olek- mały blondynek z rozbieganymi oczkami? :) Nie, to nie cały Olek. Lubię nasze rozmowy o zmierzchu, najbardziej wtedy, gdy obserwujemy zachodzący za Himalajami księżyc, pytając jednocześnie: "Ciekawe czy tam we wszechświecie jest ktoś, kto pyta właśnie kogoś
W pociągu na trasie Gokarna- Bombaj sami Hindusi, a wśród nich ja- Polka wracająca do kraju. Oni jadą do swoich domów, do żon, matek, do córek do synów, do prac. Ja też wracam skądś- dokądś. Lecz oni tu zostają. Zostają wśród uśmiechów, przyjacielskiego poklepywania po ramieniu, wśród spontanicznego śpiewu w pociągu. Zostają tu i będą jeść ciapaty z dalem do końca swoich dni, szczęśliwi z powodu tego, że właśnie tu przyszło im żyć.
Może to tylko moja własna kreacja rzeczywistości?
Jeszcze tu wrócę!!!
1 komentarz:
ach, jak pieknie piszecie.
Ciesze sie, ze wrociliscie szczesliwi.
Prześlij komentarz