wtorek, 6 listopada 2007

brzenczu

lotnisko w Mumbaju
Siedzimy pod palma oczekujac konca naszej dwumiesiecznej podrozy. Przed oczyma przelatuja mi te wszystkie krainy, niesamowici ludzie, Himalaje, Ocean, dlugie godziny w pociagach, autorikszach. Jedno jest pewne, choc wiedzialem to juz przed wyjazdem - nosimy pewne pietno. Kto raz wyjechal w swiat z plecakiem, kto raz poznal uroki prawdziwej wyprawy, nigdy juz nie zazna spokoju - cos bedzie wolalo z daleka.
Podroz uczy cierpliwosci, rodzi przyjazni, daje odpowiednia miare rzeczy. Swiat nie konczy sie na problemach dnia codziennego - czesto tak banalnych. Gdy pomysle jakie proste sprawy rodza w czlowieku negatywne emocje, wydaje mi sie to tak odlegle, niepotrzebne.
Podroz to nie tylko przyjemnosci - to takze wysilek, czasami na granicy wyczerpania. O ile bardziej docenia sie wtedy tak prozaiczna czynosc jaka jest wziecie prysznicu, czy zjedzenie skromnego posilku.
I ci niesamowici ludzie - Tomek, Inder Dan, Peter Janusz, kaszmirski wlasciciel lodzi ze Srinagaru - nasi nauczyciele, ktorzy pokazali nam nowe przestrzenie relacji miedzyludzkich, bezinteresownosc, pogoda, wewnetrzna madrosc.
Wracamy. Siedzimy pod mala palemka otoczeni grupa przygladajacych sie hindusow - do tego juz przywyklismy. Nie bylibysmy w Indiach, gdyby na koniec nie zdarzylo9 sie jakies dziwo. Gdy dzisiejszego poranka dochodzilismy do lotniska podszedl do nas hindus w srednim wieku. Profesja, ktora zajmuje sie od lat siedmiu wprawila nas w zdumienie - po dwoch miesiacach myslelismy, ze widzielismy juz wiekszosc niezwyklosci tego kraju. Tak nie jest - za duzo w nas pychy. Mezczyzna skromnie odziany z mala walizeczka na przyrzady zawiszona u pasa spojrzal na moje ucho. Powiedzial cos w swym jezyku po czym wyciagnal 20 centymetrowy drut. Hm...wyrwalem sie. Od siedmiu lat poczciwy hindus zajmuje sie czyszczeniem uszu przechodniow.
Calkiem niespodziewanie nasze dziwo podeszlo do Olka i nim odskoczyl drut tkwil juz w jego uchu. Hm... moze Olek opisze dalej.
Mamy jeszcze dwanascie godzin koczowania - nic to
Dziekuje wszystkim, ktorzy sledzili naszego bloga. Z pewnoscia to nie koniec historii, raczej poczatek. Czeka nas w kraju sporo roboty - mamy 4 tysiace zdjec, 14 godzin materialu filmowego - wystawy, spotkania. Wszystkich, ktorzy maja pomysly, chca cos z soba zrobic, przezyc przygode, ktora zostanie na cale zycie zapraszamy do naszego Stowarzyszenia "Grupa Tworcza Ocochodzi". Pewnym jest, ze juz calkiem niedlugo ruszamy dalej, moze do Chin, moze Wietnamu.
Na blogu znajdzie sie jeszcze szereg tekstow, ktore z tego czy innego powodu na razie sie nie pojawily.
Badzcie z nami
Podaje takze mojego maila oraz telefon - od czwartku jestem dostepny
509 183 907
brzenczu@gmail.com

3 komentarze:

Unknown pisze...

no to czekamy!!!!!!!!!!!!!!!!!:)))Jesli jeszcze bedziecie na blogu przed odlotem to napiszcie dokladnie kiedy bedziecie i skad lecicie!!!POZDROWIENIA A i R Kowalkowscy

kasienka pilarska pisze...

witajcie!
te kilka godzin bez Was jest bez sensu. Szkoda ze Was tu juz nie ma. Gokarna odkrywa przede mna coraz to nowe miejsca. Pozdrawiam upalnie, dzieki za okazana mi cierpliwosc i przygarniecie sieroty z lodziekigo:)

Unknown pisze...

JUż są w Moskwie!!!!!:)