poniedziałek, 22 października 2007

brzenczu

Mieszkamy w bambusowej chatce na palach tuz nad Zatoka Bengalska. Gdy rano otwieramy malutkie drzwiczki, zaraz widzimy pare nabrzeznych palm i niekonczacy sie Ocean. Wlasciwie gdybysmy wyplyneli wplaw, pierwszym napotkanym ladem byloby Borneo. Droga, ktora przywiodla nas do tego rajskiego miejsca pelna byla nieoczekiwanych zwrotow akcji i nawet gdybym sie bardzo staral nie potrafilbym wymyslec takiego scenariusza.
A wszystko to za sprawa Petera Janusza - angielskiego prawnika od nieruchomosci. Ale po kolei...
Z Madrasu, po nocy spedzonej w miare czystym hotelu, udalismy sie w podroz do Pontycherry. Nadmorska ta miejscowosc slynie z niezwykle licznych sladow z okresu kolonii francuskiej. Na ulicach miasta stoja gotyckie swiatynie, czesc mieszkancow zna jezyk francuski.
Juz sama droga byla dla nas czysta przyjemnoscia. Palmy, zachodzace slonce, schludna autostrada (o dziwo) no i ocean po naszej lewej stronie. Samo Pontycherry okazalo sie rowniez wielkim miastem - my pragnelismy spokoju. Pierwsza rzecza jaka zrobilismy po wyjsciu z autokaru bylo wynajecie tuktuka, ktory zawiozl nas nad brzeg oceanu, na plaze. Plan: zjesc cos, znalezc nocleg. Tak tez trafilismy do duzej restauracji pelnej hindusow. Przy piwku i rybach nie wiedzielismy kiedy czas zlecial - byla dwudziesta trzecia. Hm...troche pozno na szukanie hotelu. Kiedy ktos z nas powiedzial, ze w takim razie przejdzmy sie plaza, a kiedy bedziemy zmeczeni po prostu sie przespimy na piachu...zaczal padac deszcz. Zjawisko to pogodowe ostatnio mielismy okazje obserwowac poltora miesiaca wczesniej - w Delhi.
Gdy siedzielismy przy stoliku obserwujac jak taras powoli zamienia sie w basen kapielowy, nagle w strudze deszczu ze wzniesionymi ku niebu rekoma pojawila sie postac mezczyzny - sredniego wzrostu, w wieku okolo 45 lat. Otoz byl to Peter Janusz.
Z pogodnym usmiechem na twarzy podszedl do nas i zapytal skad pochodzimy. Wkrotce okazalo sie, ze z Polski pochodzil jego ojciec (zawirowania wojenne sprawily, iz dotarl on do Menchesteru) i ze on sam odwiedzil nasz kraj w poszukiwaniu swych korzeni. Opowiadal, ze jako pierwszy czlonek swej rodziny po szescdziesieciu latach zobaczyl dom rodzinny swego ojca. W koncu zapytal gdzie spedzamy noc. Gdy odpowiedzielismy, ze nasze plany nie sa jeszcze sprecyzowane, zaproponowal abysmy przylaczyli sie do niego.
Peter Janusz pracuje w Chennai jak prawnik - szkoli hindusow w dziedzinie prawa nieruchomosci. W ramach krotkiego odpoczynku postanowil wybrac sie na wycieczke wlasnie do Pontycherry. Nie byl sam - mial wokol siebie szesciu hinduskich przewodnikow ktorzy dbali aby tego wieczoru sie nie nudzil. Hm...dlaczego nie mielibysmy spedzic tego wieczoru z Peterem.
Pierwszym miejscem gdzie pojechalismy trzema klimatyzowanymi samochodami byla... hinduska dyskoteka. Znaliezlismy sie w podziemiach kurortu na obrzezach Pontycherry. O dziwo wszyscy bawiacy sie na parkiecie goscie byli plci meskiej. Jak sie okazalo w tym rejonie Indii to norma. Kobiety nie chadzaja na spotkania towarzyskie - sa seperowane. Tak wiec Ewelina, Kasia i Alicja byly niespotykana atrakcja dla tanczacych hindusow. Kolo drugiej w nocy pojechalismy do hotelu. Szok. Znalezlismy sie w kurorcie najwyzszej klasy. Juz po 10 minutach wszyscy plywalismy w basenie pod palmami (i pomyslec ze w Polsce podobno padal smiezek). Tak tez splynal czas do prawie samego rana - do 5.
Nastepnego dnia wielki jeep ustrojony egzotyczna roslinnoscia zawiozl nas na przedmiescia Auroville, gdzie tez wraz z Peterem zjedlismy sniadanie. Czlowiek ten jest kolejna niezwykla osoba na naszej drodze. Caly ten czas traktowal nas jak swoich gosci, nie mielismy szansy za nic zaplacic. Z usmiechem na twarzy powiedzial, ze jesli kiedys w przyszlosci znajdziemy dobra prace i spotkamy na swej drodze ludzi z plecakami, powinnismy im pomoc. Po sniadaniu my postanowilismy zostac w tym miejscu - Peter jechal dalej. Idac w strone plazy okazalo sie, ze jest to miejsce niezwykle. Mala wioska z bambusowymi chatkami, rybacy, plaza. Spedzimy tu pare dni tym bardziej, ze pare kilometrow stad jest miejsce, na ktorym w Indiach najbardziej mi zalezalo - komuna Auroville. Pozdrowienia

2 komentarze:

Unknown pisze...

:)))))))))))))))))))NIECH MNIE KTOŚ ZABIERZE Z KATOWIC ;)POZDROWIENIA !!!

kamizelka_elka pisze...

pozdrowienia rowniez! Ciesze sie, ze Wam tam dobrze:)
Ela S.