środa, 3 października 2007

brzenczu

4 minuty z dzisiejszego poranka...
"To jedziemy z nim czy nie???!!!!" - krzyczy Jacek do Eweliny probujac przekrzyczec zgraje naganiaczy. Ja sam probuje przebic sie w strone ktoregos z towarzyszy wyprawy, co wcale nie jest takie proste. Pieciu naganiaczy ciagnie mnie w rozne strony - wszyscy krzycza na cale gardlo. Jest 6 rano i po wyjsciu z pociagu, w ktorym spedzilismy cala noc sluchajac bekania (i jeszcze pare innych odglosow) hinduskiej czesci podroznikow, dotarlismy do pieknego, pustynnego miasta Jaisalmer. Przewodnik Pascala sie nie mylil. Ostrzegal, ze po wyjsciu z pociagu kazdy zaspany podroznik dozna szoku - wszystkie zmysly zostana otepione - a wszystko za sprawa nieprzebranych tlumow naganiaczy hotelowych, ktorzy za kazda cene chca zagarnac gosci do swego lokalu. Jestem calkiem rozbawiony. Niemal bezwladnie tlum krzyczacych twarzy zarzuca moim cialem we wszystkie strony - nie robi na nich wrazenia, ze nie jestem zaangazowany emocjonalnie w temat hotelu. Kazdy podaje mi dlonie, klepie po ramieniu, przybija "grabe" tak jakbysmy juz dokonali interesu. W koncu po 4 minutach zjawia sie Policjant (o ile nie byl facetem podstawionym przez naganiaczy). Pyta dokad chcemy sie udac odganiajac nacierajace rzesze naganiaczy. Mowie: "Hotel Swastika". Rozglada sie po tlumie hindusow i pala wskazuje jednego z nich. Ten ucieszony mowi "go go go" i idziemy w strone jego taksowki. Oczywiscie cala reszta zawidzona krzyczy, ze ten naganiacz nie jest z hotelu Swastika tylko jakiegos innego. Idziemy.
Po chwili jednak, juz w drodze, hindus zaczyna rozmowe. (tlum. brzenczu)
- Hotel wybraliscie z przewodnika?
- Tak - odpowiadam - podobno warunki sa calkiem przyzwoite
- No fakt, ale troche drogi
Hm...mysle, chyba naganiacze mieli racje - facet nie jest ze Swastiki.
- Jest tu tyle ciekawych hoteli, wygodnych, z prysznicem i coolerem (bez wentylatora w pokoju nie da sie przezyc w Indiach 5 min. [przyp. tlum.]) i wcale nie musza kosztowac duzo.
- Hm...ciekawe - mowie
- Bo jesli hotel reklamuje sie w przewodniku to cena od razu jest podbijana. Jak chcecie zawioze was do hotelu, gdzie pokoj kosztuje 80 rupii, nie zas 250.
- Wolelibysmy napierw jechac do Swastiki
No i w takim klimacie przejezdzamy odcinek z dworca kolejowego w poblize fortu. Slonce ogrzewa piskowe mury starych budowli. Krowy chodza ulicami, tuktuki wymijaja sie trabiac niemilosiernie. Juz powolutku przywykam do tej innosci. A jest naprawde inaczej.
Wczoraj wieczorem na dworcu nim podjechal pociag, 2 metry przed nim biegla po torach swieta krowa, wszedzie leza swiete placki, nie ma kanalizacji tylko rynsztoki, zar leje sie z nieba, wszedzie gdzie sie znajdujemy sluchac "hello".
Ok wracam do hotelu, kupie po drodze "Maze" - dobry, sok z zakrecanym kapslem. Mieszkamy w hotelu "Henna" - hotelu naganiacza, ktory wiozl nas do Swastyki :) No coz - dobry byl w sztuce negocjacji. I chyba kupie jakiegos whisk`acza na wieczor - trzeba sie odkazic. Pozdrowienia
PS. Krzysiu I. szczegolnie tutaj by Ci sie podobalo

1 komentarz:

Unknown pisze...

:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))