wtorek, 25 września 2007

brzenczu















Czas w McLeod Ganj, z ktorego wyjezdzamy za 1/2 h to chwile piekne, takie ktore pozostaja na zawsze. Szczera i wszechobecna jest tutaj sprawa Tybetu - w koncu to miejsce zamieszkania Dalejlamy na uchodzctwie. Na murach, plakatach, straganach, koszulkach - wszedzie obecne sa hasla przypomijanace o tragicznym losie tego narodu. Cale miasteczko powiewa w modlitewnych flagach. Co krok spotkac mozna tybetanskiego mnicha odzianego w swe krwiste szaty.
Poznalismy Tomka - niesamowitego czlowieka, ktory od siedemnastu miesiecy jezdzi po Indiach i Nepalu - rozwija sie duchowo. Teraz z nim ruszamy w droge na spotkanie z Rimpocze w jednym z klasztorow oddalonych o 4 h drogi. Historie jakie zaslyszelismy o Lamach, historie niezykle na nasze europejskie umysly, pozwalaja sadzic, ze w sprawie ducha daleko odstajemy za wschodem.

Wczoraj caly dzien spedzilismy na trekingu. Celem naszej wypraway pod przewodnictwem Tomka byla przepiekna zielona dolina u stop Dhauladharu z widokiem na pobliskie szczyty i klebiace sie ponizej nas chmury. Powrot nabral wrecz oniryczej rangi, gdy schodzac z gory we mgle nagle naszym przewodnikiem byly wiejskie kobiety z sianem, ktore niewiadomo kiedy przobrazily sie w trzy krowy. Idac zafascynowani klimatem, po chwili znalexlismy sie wsrod kamiennych, opuszczonych chat pustelnikow, ktore tonac we mgle znowu przenosily nas w scenerie tolkienowska. Aby nie bylo zbyt nudno, Olek, Jacek i Ewelina juz na samym poczatku drogi powrotnej oddzielili sie od nas (ja, Ala, Kasia i Tomek) i jak sie okazalo kazdy z nich wracal na dol oddzielnie i to inna droga. Badz co badz skonczylo sie szczesliwie i wieczorem zjedlismy wspolnie kolacje w Pease Cafe. Przed chwilka do kafejki wpadl Olek - powiedzial ze jesli pojedziemy do klasztoru taksowka, ktora jest nieco drozsza, to jednak nie dosc ze jest to srodek duzo bardziej komfortowy to jednak jest cos wazniejszego - jest szansa zobaczyc Dalejlame - musimy zostac w McLeod Ganj do 12:30. Zobaczymy co reszta - ja jestem za. Po jednodniowej wycieczce do klasztorow - tam spedzic chcemy noc - planujemy zjechac do Pathankot i stamtad nocnym pociagiem juz na pustynie Thar. Zegnamy Himalaje (tym samym pierwszy etap naszej wyprawy) jednak bez smutku, gdyz przed nami trzy czwarte wyprawy a jesli reszta Indi jest podobnie skontrastowana jak to, co juz zobaczylismy, to na pewno nudzic sie nie bedziemy. Pozdrowienia

5 komentarzy:

Grupa Twórcza Ocochodzi pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

:)Powodzenia Kochani:)i czekamy na dalsze relacje:)które z zapartym tchem wszyscy czytamy:)POZDROWIENIA !!!!!!

kamizelka_elka pisze...

nudzic?? no co Wy :) na pewno nie :D

pozdrowienia!

Piotr pisze...

To bardzo ciekawe relacje, trzymam kciuki za wasze powodzenie. Jesli mozna, dajcie wiecej zdjec. Pozdrawiam!

Les pisze...

Mysle, ze nie tylko widzieliscie Dalajlame ale spotkaliscie go.
Przekazcie jak kazdy z was z osobna przezywal, odbieral spotkanie z wielka POSTACIA (w rzeczywistosci niewielkim czlowiekiem). Dajcie nam szerszy wizerunek tego czlowieka pokazujac go z roznego punktu (kazdego z was z osobna)widzenia.

Powodzenia
Les