niedziela, 30 września 2007

Kasia



Droga z Manali do MacLeod Ganji. Autobus-lodz ktorym jedziemy-plyniemy dalej. Przystanek noca nad jeziorem w ktorego tafli przegladaja sie gory.
Indie - napis usypany z kasztanow-jezowcow, napis z paproci porastajacych powykrecane drzewa, z bezustannego krzyku tajemniczych owadow, ktorych nie sposob dojrzec - tylko dzwiek.
Pielgrzymowanie na szczyt, wyzej i wyzej, jest tylko jedna droga z miasta tam w gore. Ta jedna droga gdy wracamy rozdzieleni peka, rozwarstwia sie, wracamy jej odnozami. We mgle pojawiaja sie trzy kobiety z ogromymi snopami na starych plecach, podazamy zwiedzeni za nimi, tu zgubilismy droge, tu odnalezlismy droge na ktorej tona we mgle kamienne, opuszczone chaty. Kobiety ze snopami znikaja a zamiast nich na drodze spotykamy krowy, ktorych los nie jest nam obojetny - starania by nie szly stroma kamienista droga gorska. A potem wodospad - huk srebra we mgle. Jest tylko jedna droga do Triund...Jedna droga, ktora gdy wracasz wprowadza cie w swoje odnogi. Kazdy z nas powrocil ta sama - inna droga. A to wszystko w poblizu domu DalajLamy. Swietosc.
Indie - napis usypany z platynowych kamieni po ktorych stapamy, napis ze sladow malpich lapek na piasku, napis z kolorowych - odpustowych branzoletek.
Dzien swiety dzieki napotkanemu na naszej drodze...Pelen spokoju, praktykujacy buddyzm przyjaciel, ktory zabiera nas na spotkanie z mniszka, ktorej przeszlosc kryje 12 lat w pustelni - pelna milosci kobieta. A potem maly pokoik przepelniony energia w rytm ktorej zapada sie moje cialo. Owoce, swiete teksty, swiece wokol teczowego ciala jogina...
A potem klasztor rozbrzmiewajacy dzwiekiem uderzen dloni - przyklask w dyspucie. Zostajemy zaproszeni na ten niezwykly nocny spektakl pod pelnia ksiezyca.
Indie - napis usypany z milosci, napis z muzyki w rytm ktorej pulsuje tu zycie, napis z rozanca o 108 koralach.
Amritsar - miasto w sercu ktorego na wodzie unosi sie zlota swiatynia. Dzien - spiew, noc - spiew, kolorowe turbany, polyskujace sari. Siadamy by wsluchac sie w transowa melodie swietych piesni, wokol nas tlum zyczliwych, fotografie, usciski dloni, usmiech.
Zlota swiatynia - szkatula ktorej wnetrze kryje bezcenny skarb, szkatula na ktorej dnie i my mamy zaszczyt spoczywac - przodem do zlota.
Indie - napis z dzwoniacych miseczek po ktorych sciankach splywa woda, napis z powolnej wedrowki ku wielkiej ksiedze, napis ze slodkiej kaszy na ktorej odczytuje linie papilarne kogos kto mnie ugoscil.
Labirynt uliczek - w jednej z nich tuz obok teatru cieni odnajdujemu podworko z ktorego rozbrzmiewa spiew przy pracy - slychac uderzenia mlotow o stal.

2 komentarze:

luis pisze...

Ilekroć czytam wasze relacje , tylekroć wchodzę na komentarze i mam ochotę coś napisać, siedzę i myślę i nic nie wymyślam ,bo co tu napisać w obliczu takich opowieści -wchłaniajcie miejsca wieloowocowe te kwaśne i słodke i czym prędzej dajcie jakies zdjęcia na których jesteście bo wprawdzie mam was cały czas przed oczami czytając wasze opisy ale wkońcu to juz 3 tyg jak was nie ma !Pozdrowienia ,niech dobra moc was nie opuszcza pomimo nieezliczonych demonów tańczących wokól Pa!

Pete Janusz pisze...

Hi Guys

Pete from Pondicherry. Hope you are all well. It wasa real pleasure to have enjoyed your company. Enjoy your trip in India and have a drink for me in Goa. Take care
"Paka" Pete